Wywiad z Adamem Noconiem, trenerem MKP Pogoń Siedlce.
Zacznijmy od podsumowania całego 2025 roku. Był on wyjątkowy, ponieważ uświetniony utrzymaniem w niesamowitych okolicznościach. W tabeli całorocznej Pogoń zajęła dziewiąte miejsce, co jest dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę uwarunkowania Betclic I ligi.
To był dobry rok, ale i trudny. Każdy wie jaka sytuacja była w tamtym sezonie. Rok temu o tej porze bardziej pachniało II ligą niż I. Utrzymanie zostało wywalczone w ostatniej sekundzie. Myślałem, że później klub popłynie na fali tego dokonania, ale wszystko się zatrzymało. Przez miesiąc było różnie, nie wiadomo było, co będzie dalej z klubem. Ostatecznie wszystko wyszło na prostą. Jesień była niezła, ale pod koniec roku odczuwalne były nasze braki kadrowe. Byliśmy zmęczeni motorycznie i zdrowotnie. Nasza kadra nie była zbyt szeroka, co było widać. Zawodnicy chcieli, ale niestety nie mieli z czego dać więcej. Można było zdobyć trochę więcej punktów, gdybyśmy na koniec mieli pięć punktów więcej to byłbym zadowolony. Kończę rundę z wrażeniem, że wiosną jako trener ugrałem maksa, a jesienią nie.
Uratowanie ligi było niezwykle ważne dla klubu, miasta, kibiców, ale i piłkarzy. Warto jednak zauważyć, że Pogoń w dosyć szybkim tempie została przez pana przestawiona z drugoligowych torów na pierwszoligowe. W 2025 roku praktycznie nie było spotkań, w których biało-niebiescy odstawaliby od rywali. Pogoń z każdym gra jak równy z równym.
To właściwa ocena. Gdy przychodziłem do Siedlec to w niektórych meczach widoczna była wręcz dominacja przeciwników. Jesienią tego nie widziałem – w meczach z Wisłą Kraków czy Śląskiem Wrocław w niczym nie ustępowaliśmy przeciwnikom. Spotkanie ze Śląskiem było jednym z naszych najlepszych. To spora satysfakcja, że zawodnicy Pogoni grali z każdym jak równy z równym. Byliśmy zespołem z krwi i kości, godnym pierwszoligowcem.
Pod względem nikłej liczby straconych bramek Pogoń jest w ścisłej czołówce ligowej. Czy to dla pana duża satysfakcja?
Przed moim przyjściem, i w pierwszych meczach po moim przyjściu, to było dziurawienie naszej drużyny. Pogoń miała najsłabszą defensywę, a do tego strzelała najmniej bramek. Od obrony zaczyna się budowanie zespołu, ponieważ zyskuje on pewność, gdy nie traci bramek. Trzeba jednak złapać balans pomiędzy atakiem a obroną, a to mi się nie udało. Dobra gra w defensywie, ale ofensywa pozostawia dużo do życzenia. Uważam, że powinniśmy być bardziej kreatywni z przodu. Nad złapaniem odpowiedniego balansu będziemy pracowali zimą. To ważne, żeby stać się groźniejszym dla rywali w ofensywie.
W dzisiejszej piłce strzelają zawodnicy z każdej formacji, ale ktoś może powiedzieć, że coś jest nie tak, gdy najlepszym strzelcem jest środkowy obrońca.
Dobrze, że Marcin strzela, ale jeszcze bardziej podoba mi się u niego, że jest dobrym stoperem. Swoje robi jeżeli chodzi o grę obronną, a gdy dokłada coś w ofensywie to jest duży handicap i dla niego, i dla drużyny. To znak, że nie mamy zawodnika, którzy bierze na siebie ciężar gry, jeżeli chodzi o skuteczność zespołu. To jest widoczne w bilansie ofensywnym. Jeżeli stoper jest najlepszym strzelcem drużyny to świadczy o tym, że w ataku coś nie gra.

Kilka punktów uciekło przez decyzję sędziowskie. Mieliśmy jesienią sytuacje w meczach Pogoni, gdy jednakowe zagrania ręką były różnie interpretowane. Mieliśmy też spalonego-widmo przy golu na 3:1 ze Śląskiem Wrocław. Można narzekać, ale pewnie każdy klub ligi coś by znalazł na sędziów.
Najważniejsze, aby bilans zysków i strat się zgadzał. Każdy zespół będzie marudził na sędziów, ale powiem tak: nie rozumiem interpretacji zagrań ręką. Z Pogonią Grodzisk Mazowiecki były dwie, a potem w podobnej sytuacji od razu jesteśmy ukarani rzutem karnym. O ile nad zagraniami rękami można przejść do porządku dziennego to spalonego ze Śląskiem Wrocław nie mogę zrozumieć. Są vary, są kamery – wszyscy to mówili, że nie było spalonego. Czarek strzelał na 3:1, co byłoby podsumowaniem bardzo dobrego meczu w naszym wykonaniu, a zamiast tego przegraliśmy 2:3. Nieuznanie tej bramki bardzo mnie zabolało. Nie wiem czym się kierowali sędziowie. To była katastrofalna decyzja.
Latem odszedł Cássio, to była jedyna strata względem podstawowej jedenastki. Czy z Brazylijczykiem w kadrze byłoby więcej punktów na koncie Pogoni?
Nie wiem, czy byłoby więcej czy mniej. Był ważnym ogniwem, po przestawieniu na pozycję numer 6 wyglądał rewelacyjnie. Zdziwiłem się, że tak dobrze to wyglądało. Długo szukaliśmy takiego zawodnika i mogę przyznać, że jesienią go brakowało. Cássio był uniwersalny, dobrze grał głową i imponował w odbiorze. O takich zawodników trudno. Uważam, że brakuje nam takiego walczaka. Nadawał naszej grze czegoś innego. Jego odbiory, często na pograniczu ryzyka, w meczach o utrzymanie – pominąwszy spotkanie z Wartą Poznań – były bardzo cenne.
Czy trudno zapracować na uznanie u trenera Adama Noconia? Przeważnie korzystał pan z zaufanych ludzi, którzy pomogli w uratowaniu ligi. Jesienią niejako za Cássio zrządzeniem losu jedynie wskoczył Bartosz Dembek.
Jestem stały w uczuciach. Muszę przyznać, że coś w tym jest, że gdy grupa ludzi wypali to potem trudno się do niej dostać. Może się tym sugerowałem, może też niektórych zawodników niepotrzebnie pomijałem. Jeżeli chodzi o Dembka to nie było zrządzenie losu. Na rozruchu, na którym Michał Kołodziejski doznał kontuzji to młodzieżowiec wypożyczony z Legii Warszawa był szykowany do pierwszego składu. Decyzja w sprawie Dembka zapadła wcześniej.
Wiosną o pozycję młodzieżowca rywalizowali Marcel Bykowski i Nikodem Zielonka, jesienią najwięcej grał Dembek. Pomimo tego, że latem przyszło wielu młodzieżowców to nie grali zbyt często.
Dla niektórych młodych zawodników transfer do I ligi to ogromny przeskok. Fizyczny, motoryczny i sportowy. To było widać. Dembek wypalił, a reszta musi dużo pracować. Z ciekawej strony pokazywał się Jakub Zbróg. Reszta dostała swoją szansę, ale różnie bywało z jej wykorzystaniem. Raz było lepiej, raz gorzej.
Przed nami okres przygotowawczy, zaledwie miesięczny. Czy Pogoni starczy czasu na poprawę wszystkich mankamentów?
Jest sporo rzeczy do poprawy. Zimą będzie Augenblick, jedna chwila, do kolejnego ligowego spotkania. Musimy dobrze się przygotować, bo w tabeli trzeba patrzeć za siebie. Po dwóch wygranych można grać o baraże, a po dwóch przegranych znaleźć się w pobliżu strefy spadkowej. Najważniejsze dla nas jest to, żebyśmy zimą mogli trenować w godnych warunkach. Nie tylko żeby pracować nad tym, co nie działało, ale też szlifować dobre rzeczy.
Latem w pańskim sztabie zaszło więcej zmian niż w jedenastce. Odeszli Maciej Wesołowski i Daniel Iwanowski, a na ich miejsce przybyły nowe osoby. Jak pan ocenia ten rok pod kątem współpracy szkoleniowej?
Na początku nie było łatwo, żeby wszystko się zazębiało. Z tygodnia na tydzień było lepiej. Jestem zadowolony z obecnego sztabu, ponieważ jego członkowie pracują solidnie. Muszę jednak przyznać, że poprzedni sztab był dobrze zorganizowany i praca w nim przebiegała pomyślnie. To naturalne, że w drużynach i sztabach dochodzi do rotacji.
Gdy widzi pan kilkunastoosobowy sztab Śląska czy Wisły to uważa, że to jest przerost formy nad treścią, czy też znak czasów?
Wszystko idzie do przodu. To jest zauważalne z jak licznymi sztabami przyjeżdżają do nas zespoły, nawet beniaminek – Polonia Bytom. W dzisiejszej piłce jest dużo elektroniki i przeróżnych analiz – to wszystko jest przydatne trenerom. Myślę, że rozbudowane sztaby są potrzebne, choć nie można tego też przerysować.
Są też rzeczy, których nie ma komputer, a ma je trener Adam Nocoń, jak na przykład czucie i rozumienie gry.
Boisko jest najważniejsze, analizy analizami, komputery komputerami. Jeżeli ktoś nie będzie realizował zadań taktycznych to wszystkie systemy można wrzucić do kosza. Najważniejsza jest praktyka.
W trakcie rundy jesiennej pojawiło się zainteresowanie pańską osobą ze strony klubu z Ekstraklasy, w której jeszcze pan nie pracował. Został pan jednak w Pogoni, a na Ekstraklasę przyjdzie jeszcze czas.
Tego czasu zostało coraz mniej, szczerze mówiąc. To fajna sprawa, ale uważam, że to drużyna lansuje trenera, a trener lansuje zawodników. Dobre wyniki zostały dostrzeżone, ale przede wszystkim trzeba się skupiać na Pogoni Siedlce. Zainteresowanie ze strony Ekstraklasy nie chodzi przesadnie po mojej głowie.

Co wydarzy się przed rundą wiosenną? Czy przykłada pan dużą wagę do sparingów, ich wyników, klasy rywali?
Sparingi są ważne, zawsze należy walczyć o wynik. Zostając w Polsce nie możemy liczyć na sparingpartnerów z Ekstraklasy, bo wszystkie drużyny będą na zagranicznych obozach. Nie narzekam jednak na poziom naszych rywali. Trzeba pamiętać, że są różne etapy okresu przygotowawczego. Czasem wyniki sparingów są mniej ważne, jednak w tak krótkim okresie przygotowawczym każdy staje się ważny. Kiedyś grał się sparing w styczniu, a liga była w marcu. Po co on był? Tylko po to, żeby odbyć jednostkę w warunkach meczowych. Przy krótkim okresie przygotowawczym każda jednostka treningowa będzie ważna, każdy trening będzie ważny.
Rok temu zimowe okienko pewnie należy ocenić jako najlepsze w całej Betclic I lidze. Jak będzie teraz?
Musimy się wzmocnić, ponieważ kontuzje mocno wybiły nas z rytmu. Z lewej strony było widać brak Krystiana Misia i Daniela Pika. Damian Jakubik musiał grać na tej pozycji z konieczności. W środku pola przydałaby się rywalizacja dla Ernesta Dzięcioła, Miłosza Drąga i Dawida Pakulskiego. W ofensywie musimy pomyśleć o tym, żeby w przodzie mieć więcej opcji.
Przez praktycznie 2/3 jesieni zagrał pan jednym napastnikiem. To nie lada wyczyn.
Jarosław Niezgoda przyszedł późno i po poważnych kontuzjach. Karol Podliński był trochę zajechany tymi wszystkimi spotkaniami.
Wielu piłkarzy odczuwa skutki wymagającego roku, ale też przerw jakie mieli. Wystarczy wymienić Jakubika, Flisa czy Demianiuka.
Ogólnie to był ciężki rok dla moich zawodników, widać było, że w ostatnich meczach jechaliśmy już na oparach. W drugiej rundzie poprzedniego sezonu walczyli oni od pierwszej do ostatniej sekund o byt, margines błędu był niewielki. Obecny sezon zaczęliśmy mocno, ale na koniec powietrza już trochę brakowało, dlatego musimy kadrę wzmocnić. Wiosna może być jeszcze bardziej wymagająca. Zawodnicy, którzy mieli przerwę to są profesjonaliści. Jedyne z czym mogli się zmierzyć to duża liczba spotkań.
W ostatnich czterech meczach w 2025 roku Pogoń nie strzeliła ani jednej bramki. Takiej sytuacji za pana czasów wcześniej nie było.
Sytuacje w ostatnich meczach tego roku były. Z Wisłą Kraków mieliśmy trzy okazje, które powinniśmy wykorzystać. Do 30 minuty z Polonią Warszawa działo się sporo dobrego w ofensywie. Z Wieczystą mieliśmy idealną sytuację Macieja Famulaka, ale bramkarz zatrzymał jego strzał. Byliśmy nieskuteczni. Zero bramek w czterech meczach to znak, że należy rozruszać ofensywę. Nic z niczego się nie bierze.
Jak rozruszać Nikodema Zielonkę, który kończy rok z bilansem: zero bramek, zero asyst. Piłkarz o ogromnym potencjale, który chyba musi jak Piotr Zieliński obudzić się i zacząć grać na miarę swoich dużych możliwości.
Szkoda jego potencjału. Cały czas mu powtarzam, żeby go wreszcie uwolnił. Musi zrobić tak jak Zieliński: obudzić się i zacząć grać na miarę swoich możliwości.




