Pierwsza część wywiadu z kapitanem Pogoni Siedlce, Rafałem Misztalem.
W 2017 roku przekonałeś się na własnej skórze, że zdrowie docenia ten, kto je stracił.
Zdrowie jest najważniejsze dla sportowców. Nie ma o czym mówić. Jeżeli nie ma zdrowia to nie ma szans na właściwe przygotowanie się do meczów.
W ciągu całej kariery nie miałeś takiej kumulacji pecha jak w ostatnich dwunastu miesiącach.
Mijający rok nie był za specjalny w kwestii mojego zdrowia. Moje urazy nie były jednak – na szczęście – aż tak groźne i wykluczające mnie na dłuższy czas. Miałem w życiu takie kontuzje, które zabierały mi całą rundę. Jeżeli już zdarzają się urazy to lepiej, żeby powodowały kilkutygodniową, a nie wielomiesięczną pauzę.
Zacząłeś sezon 2017-18 na ławce rezerwowych. To była dla ciebie nowość w czasie pobytu w Siedlcach.
W czasie przygody z Pogonią to było coś nowego. Jestem doświadczonym piłkarzem, więc nie była to dla mnie zupełnie nieznana sytuacja. W innych klubach nawet zdarzało mi się siedzieć na trybunach. Moim celem w pierwszych tygodniach bieżącego sezonu było dojście do optymalnej sprawności fizycznej.
To była dla ciebie wyjątkowo kolorowa runda. Nie grałeś we wszystkich meczach, a masz już trzy żółtka. Jeszcze jedno upomnienie i pauza…
Śmieszna sytuacja. Nigdy nie dostałem czerwonej kartki, która by mnie wykluczała z gry w kolejnym spotkaniu, ani nie zebrałem odpowiedniej liczby żółtek. W niecałej rundzie zebrałem trzy kartki i jechałem do Opola z myślą, żeby nie dostać czwartej oznaczającej pauzy. Przy korzystnym wyniku musiałem szybko biegać po piłkę i wznawiać grę, żeby sędzia nie upomniał mnie.
Wiosną może się jednak zdarzyć, że po raz pierwszy w karierze będziesz zmuszony pauzować z powodu kartek.
W różnych boiskowych sytuacjach bywam impulsywny. Lubię porozmawiać z sędziami, a oni momentami nie wytrzymują presji i rozdają kartki. Niestety, pauza mi grozi. Każdy z zawodników może być upomniany, a co za tym idzie każdy jest zagrożony pauzą.
W meczach z udziałem Pogoni podyktowano najwięcej rzutów karnych w całej Nice 1 Lidze. Czy to ciebie zaskakuje?
Gdyby nie rzuty karne – szczególnie w meczach u nas – to mielibyśmy więcej punktów. Często podyktowane jedenastki były kontrowersyjne. Na gorąco człowiek nie zgadza się z wyrokiem sędziego, ale po obejrzeniu kilku powtórek wideo można zmienić zdanie. W co najmniej dwóch sytuacjach sędzia mógł nie odgwizdać jedenastek, ale większość była zasłużona. Prokurowane rzuty karne były naszą piętą achillesową w przedłużonej rundzie jesiennej.
Po jednym z meczów powiedziałeś, że do odczarowania siedleckiego stadionu potrzebny jest egzorcysta. Co nie grało w meczach domowych?
Zawsze mieliśmy w Siedlcach twierdzę. Każdy kto przyjeżdżał do nas, obawiał się o wynik. Graliśmy dobrze i konsekwentnie, traciliśmy mało bramek. Nagle sytuacja kuriozalnie się odwróciła. Na wyjazdach staliśmy się trudni do pokonania, a u siebie czegoś zaczęło nam brakować. Cały czas zastanawiamy się, co nie gra w meczach domowych. Znamy bardzo dobrze ten stadion, kibice trzymają za nas kciuki, a nam brakuje punktów. To boli. Gdybyśmy częściej punktowali w Siedlcach to bylibyśmy w górnej ósemce.
W przekroju kalendarzowego roku Pogoń tylko trzy razy cieszyła się z domowego zwycięstwa. To wręcz nieprawdopodobne.
Ostatnio sobie to podsumowałem i trzeba przyznać, że jest to wynik dramatyczny. Wiosną graliśmy u siebie bardzo słabo. Złapaliśmy serię czterech przegranych z rzędu, co jak na ten klub, na naszą drużyną było sytuacją niespotykaną. 2016 rok był udany pod względem gry w domu, a ostatnio ta sytuacja się odwróciła. Trudno znaleźć sensowny powód. W wielu meczach graliśmy dobrze, czasem brakowało szczęścia pod bramką rywali, czasem coś się przydarzało w obronie. Niestety, zamykamy 2017 rok bardzo słabym wynikiem u siebie. Mijające dwanaście miesięcy były pod tym względem rozczarowujące, i dla kibiców, i dla nas. Gorzej być nie może, dlatego w przyszłość patrzymy z optymizmem.