DSC_0001

Wywiad z trenerem Pogoni Siedlce, Marcinem Broniszewskim.

 

Poszerzył pan pierwotny plan sparingów o dodatkowe spotkania. Czy z perspektywy czasu był to właściwy ruch?

Wszystkie dodatkowe sparingi były niezbędne, ponieważ zostały one rozegrane z zespołami z wyższych lig lub z naszego poziomu. A przecież to rywalizacja z takimi drużynami najlepiej weryfikuje możliwości.

 

W sparingach nie wykreował się strzelec wyborowy. Po dwie bramki zdobyli Marcin Burkhardt, Daniel Chyła i testowany Manu Cordero. Można powiedzieć, że nie było napastnika jesienią, i nie było zimą…

Sytuacja z jesieni cały czas nas goni. Mamy problem z tym, żeby napastnicy odhaczali się w sytuacjach, za które są uwielbiani i rozliczani. Dużą zasługą zarządu było pozyskanie klasowego napastnika, jakim bez wątpienia jest Darek Zjawiński. Przyszedł do nas z niewielkimi zaległościami treningowymi, ale szybko je nadrobi, ponieważ jest zawodnikiem wytrenowanym i doświadczonym. Na pewno pomoże Pogoni.

 

Czy zakrojone na szeroką skalę geograficzną testy były potrzebne Pogoni?

Testowaliśmy zawodników z różnych części świata, ponieważ to jest nasz obowiązek. Nie mamy działu skautingu w klubie. Dzięki kontaktom z menadżerami otrzymaliśmy mnóstwo ofert. Jeżeli ktoś spodobał nam się na nagraniu wideo to zapraszaliśmy go na testy. Nikogo nie zatrudniliśmy bez wcześniejszego dokładnego sprawdzenia. Na tej podstawie zakontraktowaliśmy Eusébio, który w naszym odczuciu może wzmocnić nasz zespół.

 

Czy Pogoń po zimowej przerwie można określić jako zespół posiadający dwie równorzędne jedenastki?

Myślę, że mógłbym się pokusić o takie stwierdzenie na podstawie tego, co drużyna prezentowała zimą.

 

Sandecja i Górnik – trudno sobie wyobrazić trudniejszy zestaw rywali na dwie pierwsze kolejki…

Szanujemy każdego rywala, ale nie chcemy ulegać mitom, czy opiniom panującym o innych zespołach. Chcemy prezentować swój styl, to nad czym pracowaliśmy, i to będzie dla nas najważniejsze. Naturalnie będziemy rozpracowywać rywali, chcemy mieć wiedzę na temat sposobu gry każdego zespołu, przeciwko któremu będziemy grać.

 

Obserwował pan bacznie zimę na zapleczu ekstraklasy. Czy coś pana zaskoczyło?

To prawda, że monitorowaliśmy sytuację na wszystkich poziomach centralnych. Okno zimowe to od zawsze niesamowity przemiał. Kluby testują, sprowadzają, kontraktują. To już naturalne zjawiska.

 

Jak się panu podobała prezentacja drużyny w Galerii Siedlce?

Byliśmy – jako cała drużyna – pozytywnie zaskoczeni. Mieliśmy okazję mieć bezpośredni kontakt z kibicami, z osobami, które ten klub kochają. Dzięki takim spotkaniom więź między kibicami a piłkarzami staje się jeszcze głębsza. Mam nadzieję, że stadion będzie szczelnie wypełniony na każdym meczu i fani Pogoni poniosą drużynę do zwycięstw. W piłkę gra się przecież dla kibiców.

 

Zaplecze ekstraklasy wreszcie doczekało się sponsora. I liga stała się miejscem, w którym wielu chciałoby być.

Ta liga zasłużyła, żeby mieć sponsora tytularnego. Oby jak najwięcej takich inicjatyw i wsparcia dla drużyn występujących na tym szczeblu. Powiem brutalnie, że pieniądze są niezbędne tej lidze, jeżeli ma się dalej rozwijać.

 

Czy ma pan jakiś pomysł, aby pieniądze sponsorskie nie zostały zmarnotrawione?

Nie czuję się na siłach, abym mógł w takich kwestiach wypowiadać się jako autorytet. Mądrzejsi ludzi powinni zadbać, aby te pieniądze zostały właściwie spożytkowane. Być może część z nich powinna być przeznaczona na rozwój klubowych akademii? Jednak to inni powinni się nad tym głowić.

 

W czasie prezentacji miał pan okazję porozmawiać z wiceprezydent Siedlec Anną Sochacką, która gości niemal na każdym domowym meczu Pogoni. To musi być budujące, że przedstawiciele władz wspierają klub na każdym kroku.

To jest dla nas mocno motywujące, że ludzie zasiadający we władzach miastach dobrze życzą Pogoni. Chcemy swoimi występami dać satysfakcję pani wiceprezydent oraz pozostałym osobom decydującym o życiu Siedlec.

 

Runda wiosenna będzie błyskawiczna, wszak potrwa trzy miesiąca. Błędów nie sposób uniknąć w tym krótkim okresie, a czasu na ich naprawienie będzie tyle co kot napłakał. Czy obawia się pan pierwszej rundy całkowicie na własny rachunek?

Jeżeli ktoś boi się czegokolwiek to niech nie bierze się za robotę w tym fachu. Wszystko determinuje wynik. Jeżeli są zwycięstwa to wszystko jest super, jeżeli ich brakuje to jest odwrotnie. Gdybym miał obawy przed pracą w roli trenera to zajmowałbym się czymś innym.

 

Pogoń nazbierała jesienią sporo punktów, ale wciąż pojawiają się głosy, że wiosną będzie walczyć o utrzymanie. Czy te opinie ruszają pana?

Jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że 29 punktów nie wystarcza do utrzymania. W każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko, walczyć i sprzedawać swoje umiejętności.

 

Każdy sparing przeżywał pan bardzo mocno przy linii bocznej. Można nawet powiedzieć, że był pan dwunastym zawodnikiem. Niektórzy już czekają na show z pańskim udziałem na pomeczowych konferencjach.

Utożsamiam się z chłopakami bardzo mocno. Z mojego charakteru wynika to, że jestem ekspresyjny. Co do konferencji to zawsze na nich będę bronił swoich podopiecznych. Wiele zależy od dziennikarzy. Jeżeli mnie sprowokują to będzie show.

 

Ma pan już w głowie jedenastkę na Sandecję?

Tworzy się każdego dnia.

 

 

Rozmawiał: Kamil Sulej