Premierowy wywiad z nowym trenerem Pogoni Siedlce, Marcinem Broniszewskim.
Witamy w Siedlcach. Z jakimi nadziejami przystępuje pan do pracy w Pogoni?
Jestem optymistą. Wierzę w to, że uda się kontynuować jesienną passę.
Poznał pan ekstraklasę od podszewki w czasie pracy w Zagłębiu i Wiśle. Czy jej znajomość pomoże w I lidze?
Każde doświadczenie z zawodowej piłki można przenieść na grunt pracy pod własnym nazwiskiem. Te kilka lat, które spędziłem w roli asystenta w ekstraklasie bardzo mocno mnie rozwinęły. Miałem możliwość uczenia się fachu trenerskiego od dobrych polskich trenerów. Każdy moment pracy z nimi wzbogacił mnie zawodowo.
W jedynym z wywiadów powiedział pan, że był skazany na piłkę. Czy w domu Broniszewskich każdy musi zaakceptować futbol w życiu?
W takiej rodzinie się urodziłem, że piłka była tematem przewodnim i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Wybrałem drogę, którą przecierał ojciec i próbuję pracować na siebie.
Czy drużynę Pogoni przyjdzie panu poznawać od zera?
Znam kilku zawodników, z którymi miałem okazję pracować w grupach młodzieżowych na Mazowszu. Z niektórymi miałem okazję konfrontować się w lidzie, więc jakaś podstawa do poznania drużyny jest.
W sierpniu wygasła pańska umowa z Wisłą Kraków. Co pan robił od tego momentu? Chyba trener Broniszewski nie narzekał na brak zainteresowania, ponieważ właśnie to nazwisko padało w kontekście pracy w Górniku Łęczna i Widzewie Łódź.
Miałem kilka tygodni dla siebie, dla relaksu. Prawie cztery lata ciągiem pracowałem na zawodowym poziomie. Odpocząłem, nadrobiłem zaległości w relacjach rodzinnych i przyjacielskich. W międzyczasie dokształcałem się, ponieważ jestem na kursie UEFA PRO. Ostatnie miesiące nie były straconym czasem. Przerwa w pracy pozwoliła mi spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy. Obserwacja meczów z zewnątrz daje dużo.
Był pan numerem 1 dla zarządu Pogoni. To duża estyma i radość, gdyż niejeden chciałby być na pańskim miejscu.
Pewnie, że tak. Cieszy mnie to, że stałem się numerem 1 dla działaczy Pogoni Siedlce. Warunki pracy – choć dzisiaj zaśnieżone – to widać, że są fantastyczne, mogłyby być standardem w ekstraklasowych klubach. Będzie gdzie pracować – i to jest najważniejsze.
Czy I liga będzie dla pana novum?
Weekendowy czas to momenty, kiedy ogląda się praktycznie wszystkie mecze – i I-ligowe, i ekstraklasowe, i zagraniczne. Przerwą jaką ostatnio miałem wykorzystałem na oglądanie wielu meczów w telewizji, ale także na żywo.
Jest pan fanem Bundesligi. Czy jakieś rozwiązania rodem z Niemiec zostaną przeniesione na siedlecki grunt?
Miałem możliwość pracy w warunkach 2. Bundesligi. Jest sporo rzeczy, które można byłoby przenieść na polski grunt, ale trzeba to robić rozsądnie. Nie kopiować 1:1. Mamy inną kulturę w Polsce, musimy to respektować. Jeżeli standardy z Niemiec będą do przeniesienia to warto spróbować, bo będzie to korzystne dla Pogoni.
Pogoń Siedlce jest w czołówce rankingu Pro Junior System. Czy stawianie na młodych zawodników wpisuje się w pańską filozofię?
Idea promowania młodych zawodników powinna przyświecać wielu trenerom. Z różnych względów, nie tylko finansowych, ale między innymi z powodu troski o polską piłkę. Dawanie szansy jest zachętą dla młodych pokoleń, które mają okazję pokochać tę dyscyplinę i dla niej się poświęcać.
Był pan związany z Zagłębiem Lubin, Wisłą Kraków. Czy te kierunki będą królować w zimowym poszukiwaniu nowych piłkarzy?
Nie zamykam się na żaden kierunek. Pomimo dobrych relacji w obu klubach będziemy wspólnie z prezesami i sztabem szkoleniowym wszędzie poszukiwać wzmocnień. Jesteśmy otwarci absolutnie na wszystko, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że drużyna potrzebuje korekt. Musimy doprowadzić do fajnej rywalizacji, która jest potrzebna i budująca dla wszystkich.
Czy będzie pan trenerem dojazdowym czy miejscowym?
Absolutnie miejscowym. Nie wyobrażam sobie sytuacji, abym pracował w Siedlcach i miał dojeżdżać. Chcę się identyfikować z tym środowiskiem, z mieszkańcami, kibicami. Wydaje mi się, że to jedyne rozwiązanie, aby żyć pełnią Siedlec.
Rozmawiał: Kamil Sulej