Opinie piłkarzy po meczu Pogoń Siedlce – Sandecja Nowy Sącz.
Nie tak wyobrażaliście sobie inaugurację na własnym stadionie, zwłaszcza że dwa pierwsze wyjazdowe mecze były zdecydowanie bardziej udane?
Mateusz Żytko: Bardzo słaba pierwsza połowa, w której straciliśmy dwie bramki i później, mimo wielu starań, nie udało nam się strzelić ani honorowego, ani wyrównującego gola. Jest nam bardzo przykro. Dziękujemy kibicom za doping.
Sytuacji było zaskakująco mało. Ostatnio brakowało skuteczności, dziś praktycznie nie było okazji do zdobycia bramki.
To prawda, ale co poradzić… Sandecja to bardzo dobry zespół i może dlatego tak to wyglądało. Drużyna musi wykorzystać też to, co stwarza, a biorąc pod uwagę te dwa ostatnie mecze, to nie zdobyliśmy żadnej bramki. Musimy koniecznie to poprawić.
Czego dzisiaj zabrakło?
Rafał Misztal: Przede wszystkim bramek. Jak się nie zdobywa bramek, to nie wygrywa się meczów. Trzeba podkreślić, że szczególnie słabo zagraliśmy w pierwszej połowie. Zabrakło wszystkiego – po błędzie taktycznym straciliśmy pierwszego gola i od razu chwilę później kolejnego i zeszliśmy do szatni przy wyniku 0:2. Później już wiadomo przeciwnik czekał na kontry i nie potrafiliśmy odwrócić losów rywalizacji.
Z perspektywy trybun wydawało się, że przy rzucie karnym piłka przeszła ci minimalnie między rękami. Jak to było?
Tak, piłka po ręce wpadła mi do bramki i mam trochę do siebie żal, że nie udało się obronić tego strzału. Gdybyśmy nie puścili tej drugiej bramki, może udałoby się wywalczyć jakieś punkty.
Na razie trzy kolejki i trzy punkty. Jak ocenisz początek sezonu?
Na pewno jesteśmy niezadowoleni. Dobrze zaczęliśmy w Tychach, później po bardzo dobrej grze przegraliśmy w Sosnowcu i wiele obiecywaliśmy sobie po tym dzisiejszym meczu. Wiosną graliśmy u siebie bardzo dobrze, a po tym meczu trudno cokolwiek powiedzieć. Mierzyliśmy się przecież z ekipą, która w środę zagrała w Pucharze Polski. Przeanalizujemy dokładnie to starcie, bo w następnej kolejce z Górnikiem nie możemy zagrać tak nawet przez minutę.
Jak wygląda teraz sytuacja w szatni – zawodnicy są przybici czy widać już chęć rehabilitacji?
Jesteśmy tuż po meczu i na razie mamy do siebie duże pretensje jako zespół. Ale taki jest sport. Po pierwszej połowie musieliśmy gonić wynik i niestety nie udało się. Potem jeszcze dostaliśmy bramkę w doliczonym czasie i przegraliśmy wysoko. Trzeba grać dalej i zacząć znów zdobywać punkty.
Za wami pierwszy mecz przed własną publicznością w tym sezonie. Dla ciebie szczególny, gdyż zostałeś uhonorowany za przekroczenie 100 występów w barwach Pogoni, ale mimo to dzisiaj spore rozczarowanie.
Cezary Demianiuk: Prezent w postaci pamiątkowej koszulki był dla mnie fajną niespodzianką. Niestety, sam mecz nie tak sobie wyobrażaliśmy. Dostaliśmy dwa ciosy, po których nie byliśmy w stanie się już podnieść.
Pracowaliście w tym tygodniu nad skutecznością, tymczasem dziś defensywa trochę zawiodła, bo po tych dwóch trafieniach trudno było grać w ataku.
Taka niestety jest piłka. Myślę, że do straconej bramki dobrze to wyglądało i nagle dostaliśmy dwa ciosy i można powiedzieć, że to był nokaut i nie dało się już za wiele późnej zrobić.
Za tydzień czeka was wyjazd do Zabrza, więc kolejny bardzo trudny mecz. Wierzycie, że uda się tam powiększyć dorobek punktowy?
Tak, jak najbardziej. Ta liga jest bardzo wyrównana i jesteśmy w stanie wygrać z każdym.
Wszedł pan w drugiej połowie przy dobrym wyniku, zadaniem wówczas była kontrola wyniku. Mieliście sporo kontr, zdobyliście trzecią bramkę, a wynik mógł być jeszcze wyższy.
Wojciech Trochim: Miałem niestety trochę strat i niedokładnych podań. Dobrze, że udało się podwyższyć na 3:0 – podałem w tempo do Kamila Słabego, a on wykończył tę akcję i zakończył mecz. Myślę, że 3:0 to sprawiedliwy wynik. Pierwszą połowę zdominowaliśmy, druga była bardziej wyrównana. My nastawiliśmy się bardziej na kontry, bo wiadomo, że Pogoń musiała gonić wynik i tak gra się wygodniej. Szkoda moich dwóch sytuacji. Miałem jedną dobrą piłkę na lewej nodze i niepotrzebnie próbowałem przełożyć futbolówkę na prawą. Na szczęście wygraliśmy mecz i moja sytuacja nie miała znaczenia.
Od początku sezonu czekaliście na zwycięstwo. Czy wiedzieliście, że jesteście na tyle mocni, że zaczną one przychodzić?
Graliśmy z dobrymi przeciwnikami. To nie jest tak, że Stal Mielec i GKS Tychy będą chłopcami do bicia w tej lidze. Analizowaliśmy grę Pogoni i w meczu z Zagłębiem miała ona dużego pecha, bo stworzyła sobie cztery 100-procentowe sytuacje. Dzisiaj zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, mimo że w środku tygodnia spędziliśmy na boisku aż 120 minut. Pokazaliśmy dziś, że mamy solidny zespół i jesteśmy dobrze przygotowani taktycznie. Na wyjeździe nigdy nie wygrywa się łatwo. Do Nowego Sącza wracamy szczęśliwi, ale z pewnością dalej będziemy pracować, aby nasza gra wyglądała jeszcze lepiej. Do meczu z Pogonią podeszliśmy spokojnie i na tę chwilę jesteśmy zadowoleni z pięciu punktów w trzech meczach. Gonimy górną część tabeli, bo to jest nasz cel na ten sezon. Pracujemy dalej, stąpamy mocno po ziemi i czas pokaże, co będzie w następnych meczach.
Przed sezonem powrócił pan w rodzinne strony i na razie chyba nie żałuje swojej decyzji?
Maciej Korzym: Na pewno zwłaszcza że nie miałem żadnej oferty z ekstraklasy i postanowiłem wrócić do rodzinnego klubu. Mamy dobry zespół, teraz wywozimy trzy punkty z Siedlec i bardzo się z tego cieszymy.
W środku tygodnia zagraliście 120 minut ze Śląskiem Wrocław. Zszedł pan z boiska w 72 minucie, czuć było zmęczenie tym meczem?
Myślę, że cały zespół to czuł. Trener jednak miał plan i jakoś to poukładał. Dostosowaliśmy się do założeń taktycznych, dzięki czemu wywozimy trzy punkty.
Dziś wywozicie komplet punktów, za tydzień kolejny wyjazd tym razem do Sosnowca. Liczycie na podtrzymanie dobrej passy?
Każdy mecz jest bardzo trudny i nie ma w nim faworyta. Trzeba walczyć o trzy punkty, a jak się nie uda, należy szanować każde oczko zdobyte na terenie rywali.
red. Bartosz Cabaj