Po dłuższej przerwie od wywiadów, przedstawiających nowych piłkarzy Pogoni Siedlce, mamy dla państwa bardzo obszerną i ciekawą rozmowę z Adamem Dudą. Napastnik, który ubiegły sezon spędził w Widzewie przechodzi w tym sezonie sportowe odrodzenie, dzięki czemu zanotował aż 7 trafień do siatki rywala. W rozmowie opowiada m.in. o epizodzie w Szwecji, trudnym czasie w Widzewie i o pierwszych krokach swojej kariery. Zapraszamy do lektury!
Andrzej Parapura: Jak rozpocząłeś swoją karierę? Kto cię namówił do gry w piłkę nożną?
Adam Duda: Wybór nie był trudny, bo w piłkę nożną grał mój tata, w latach 80, w Lechii Gdańsk. Gdy miałem 7 lat zaprowadził mnie pierwszy raz na trening. Byłem pod opieką trenera Gładysza, trenowaliśmy 3 razy w tygodniu i mi się spodobało. Zostało tak do dziś, więc wybór był prosty i nie musiałem zbyt długo szukać.
AP: Gdy byłeś w juniorach w Lechii to myślałeś, żeby się stopniowo przebijać, najpierw do rezerw, później do pierwszego zespołu?
AD: Na pewno tak. Grając w zespole juniorów Lechii, byłem też czynnym kibicem. Przychodziłem wtedy na wszystkie mecze. Lechia grała w aktualnej I lidze, walczyli o awans do Ekstraklasy. Trenowałem i marzyłem, by dostać się do drużyny seniorów. Fajnie byłoby, tak jak ja kibicowałem im, żeby oni później przychodzili dla mnie. Dobrze było w tym uczestniczyć. Z wiekiem była myśl, by przebić się do pierwszego zespołu.
AP: Nie miałeś innego pomysłu poza piłką nożną? Zmiana dyscypliny lub robić coś zupełnie innego w życiu?
AD: Szczerze mówiąc, nie mogłem żyć bez piłki, rozstać się. To już stał się styl życia. W gimnazjum i liceum poza zajęciami szkolnymi mieliśmy zorganizowany trening. W gimnazjum jako reprezentacja Pomorza, a w liceum już jako klasa Lechii. Ten kontakt był z piłką cały czas i nawet nie było energii, żeby szukać lub próbować czegoś innego, ale na pewno tego nie żałuję i cieszę się, że tak zostało. Po liceum wiadomo, jak zdałem maturę to chciałem studiować na AWF-ie gdańskim, zajęć fizycznych było bardzo dużo i nie miałem już siły na własne treningi. Też przez wyjazdy czy obozy na wielu zajęciach mnie nie było, więc o tym pomyślę może jak skończę grać w piłkę.
AP: Miałeś okazję zadebiutować w Lechii, grałeś przeciwko Jagiellonii czy Lechowi i strzelałeś nawet bramki tym zespołom. Teraz myślisz sobie, że jeszcze tam wrócisz?
AD: Na pewno gdzieś to za mną chodzi. Bardzo się cieszę, że udało mi się w Lechii zadebiutować, po prostu przeżyłem wiele pięknych chwil, ale myślę, że dużo też jeszcze przede mną. Po takich nieudanych przygodach z Widzewem, wcześniej jeszcze była Chojniczanka, troszeczkę wypadłem z tego obiegu, ale ostatnie pół roku było dla mnie bardzo ciężkie i psychicznie i finansowo. Jestem wdzięczny trenerowi Adamczewskiemu, trenerowi mentalnemu. Wykonałem naprawdę dobrą pracę i myślę, że to procentuje teraz w Pogoni, więc chciałbym, żeby teraz to zaowocowało. Cele trzeba sobie stawiać wysokie. Myślę, że to nie przypadek, że strzelałem bramki w ekstraklasie i chciałbym to robić dalej i jak najszybciej tam wrócić.
AP: Teraz jest inna Lechia, są tam zawodnicy o większym CV, jak Peszko czy Krasić, niż wówczas, gdy ty grałeś. Jest też taki zawodnik jak Adam Buksa, który być może nawet ciebie przypomina, tym, że stara się przebić do tego pierwszego zespołu. Czy wydaje ci się, że teraz byłoby ci jeszcze trudniej? Jak to widzisz?
AD: Ciężko powiedzieć. Wiadomo jak traktują w Lechii wychowanków. Nie ma ludzi związanych z regionem, jest to duży biznes i zawodnicy europejskiej klasy. Ja byłem w troszeczkę innych czasach i wiem, że tam z Adama się też troszeczkę żartuje i nosi pseudonim „Duda”, więc gdzieś tam to przypomina. Miałem też okazję zagrać jeden sparing w Lechii, ale przegraliśmy i nie było tematu. Myślę, że ja też grałem z dobrymi zawodnikami, byli wtedy: Grzegorz Rasiak, Łukasz Surma, Razack Traore, Ricardinho czy Matsui. To też byli zawodnicy, którzy dawali sporo jakości. Jednak ciężko powiedzieć, co by było w tej chwili, bo mnie tam nie ma, a ja się skupiam, żeby jak najlepiej grać dla Pogoni.
AP: Byłeś w Chojnicach, Widzewie, a w trakcie poprzedniego sezonu wyjechałeś na testy do Szwecji. Skąd ten pomysł? Powodem było to, że w Polsce się coś nie udało i chciałem spróbować swoich sił za granicą?
AD: Na pewno tak. Wiadomo jak to bywa w Polsce. Grałem w Chojniczance jako boczny pomocnik i tych bramek nie było dużo. W Widzewie uważam, że mało który z nas się wyróżniał, więc już krążyła opinia, że może Adam Duda nie jest wystarczająco dobry na I ligę. Trudno było szukać sobie miejsca. Miałem w Widzewie trzyletni kontrakt, więc też nie było bardzo jak z tej drużyny uciec, znaleźć klub i kontrakt rozwiązać. Prezes Cacek bardzo chciał mnie zatrzymać w swojej drużynie. Rzeczywiście byłem w Szwecji, ale pojechałem tam w styczniu, a zaczynają sezon dopiero w kwietniu, więc mają mnóstwo czasu, żeby sobie testować, przygotowywać się. Byłem tam 3 dni i moim zdaniem pokazałem się tam z dobrej strony. Niestety w sparingu, w którym graliśmy w sobotę, przegraliśmy 1:3, był bardzo mocny wiatr, ze po prostu na połowie, na której grałem, mogłem jedynie wrócić na rzut rożny i pomóc w obronie. Nie było, więc za bardzo jak się pokazać i tak to się potoczyło. Podchodzę jednak do tego, że pewnie tak po prostu miało być. W Widzewie coś tam złego przeżyłem, ale wyciągam z tego wnioski i jestem bogatszy o doświadczenia. Myślę, że moja wartość nie spadła, a nauczyłem się wielu rzeczy i już patrzę pozytywnie w przyszłość, a nie chcę rozpamiętywać tego co złe.
AP: Raczej teraz tego nie żałujesz patrząc na tę rundę?
AD: Na pewno nie. Były oczywiście chwile zwątpienia, szczególnie kiedy trener Stawowy mnie odstawił, trenowałem z drużyną juniorów w Widzewie.
AP: Dlaczego tak w ogóle się stało?
AD: Trener Stawowy już po pierwszym treningu na boisku, kiedy przyszedł powiedział, że nie będę pasował do koncepcji, że nie jestem złym zawodnikiem, ale on gra po prostu stylem bez napastnika.
AP: To nie było łatwe do zrozumienia, jak wiesz, że nie jesteś zawodnikiem gorszym według ciebie.
AD: Dokładnie tak. Trener Stawowy, gdzieś tam nawet w wywiadach podkreślał, że nie jestem gorszy, że mam umiejętności, ale ma taki styl i musiałem to zaakceptować. Potem zaczęło się tak, że prezes Cacek bardzo chciał mnie w klubie zatrzymać. Prosił trenera, żebym mógł trenować, abym przekonał go do siebie. To się nie udało. Wydaję mi się, że trener Stawowy chciał pokazać przed drużyną, że jak powiedział, to tak musi być. Skończyło się okienko transferowe i nie udało mi się znaleźć klubu, bo też miałem długi kontrakt, więc nie za bardzo było rozwiązanie. Zostałem i było ciężko. Oprócz tych treningów z juniorami, miałem też mnóstwo swoich zajęć, czy to na siłowni z trenerem Garnysem, czy Adamczewskim motorycznie nad siłą, szybkością i mocą. Także to nie było pół roku zmarnowane, a wręcz mnie wzmocniło i jestem lepszym w tej chwili zawodnikiem niż jakim byłem rok temu.
AP: Wasz przykład trzech chłopaków (Duda, Wrzesiński, Rybicki – red.), którzy przeszli z Widzewa do Pogoni jest chyba idealnym dowodem na to, że nie zawsze najważniejsza jest wartość zawodnika lecz, aby potrafić przełożyć to w nowym klubie, bo jesteście kluczowymi postaciami w Pogoni. W Widzewie wyglądało to u was zdecydowanie gorzej w liczbach, albo ty w ogóle nie grałeś.
AD: Dokładnie tak. Mariusz też szczególnie w pierwszej rundzie nie grał w wielu meczach od początku. To są złe wspomnienia, ale jak już podkreślałem w Widzewie nie było warunków do pracy, atmosfery do trenowania i czegokolwiek, brakowało pieniędzy, kibice byli pokłóceni z zarządem, później to się odbijało na nas. Presja i psychiczne obciążenie było wielkie, trudno było komukolwiek z nas pokazać się z dobrej strony. Ja bym nie chciał już do tego wracać, bo to już było. Fajnie, że przeszliśmy do innego klubu i mamy szansę na grę. Jeżeli możemy pomóc drużynie to super, a najlepiej jest się wypromować poprzez wynik drużynowy i to jest dla nas w tej chwili najważniejsze.
AP: Dzięki tej rundzie możesz się wypromować. Nie myślałeś już o tym, że na pewno przyjdą jakieś oferty z I ligi albo z Ekstraklasy?
AD: Pracuję i staram się dbać o siebie, pokazywać z jak najlepszej strony. Dla mnie najważniejsza jest tutaj gra dla drużyny, bo tak jak powiedziałem, jeśli zrobimy drużynowy wynik to możemy być łatwiej indywidualnie dla nas. Bardzo bym chciał do ekstraklasy jeszcze wrócić i pokazać swoją wartość, bo stać mnie na to, żeby grać dobrze w najwyższej lidze rozgrywkowej. Jednak nie myślę o tym co będzie za pół roku, za rok. Skupiam się na najbliższych czterech meczach, by zakończyć rundę, potem sezon. Jak będziemy wygrywać to z propozycjami nie będzie problemów.
AP: W momencie transferu kto ciebie przekonał, trener Sasal?
AD: Byłem też na testach w Rozwoju Katowice i tam mi podziękowano i przyszedł temat od trenera Tarachulskiego. Dostałem wiadomość, żebym przyjechał, bo chcieliby mnie zobaczyć.
AP: Twój transfer był załatwiony jednocześnie z wcześniej wspomnianą dwójką z Widzewa?
AD: Nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Konrad Wrzesiński do mnie dzwonił i mówił o rozmowie z trenerem Tarachulskim. Także śmiejemy się trochę, że ściągnął mnie tu „Wrzesiu”. Przyjechałem na sparing, zagraliśmy z Motorem Lublin, udało się strzelić bramkę. Trener Sasal też się do mnie przekonał, znał moją osobę. Powiedział, że chce mi pomóc się odbudować i ja mogę teraz podziękować, że poświęcają mi czas wraz z trenerem Tarachulskim. Uważam, że to procentuje. Trener Sasal też w nas wierzy, więc nie żałuję, że tak się stało. Widocznie tak miało być i patrząc przez pryzmat naszych wyników jest dobrze, ale może być jeszcze lepiej.
AP: To, że wcześniej nie okazywano ci zaufania w pewnym sensie ci pomogło. W Pogoni nie ma wielkiej rywalizacji w ataku.
AD: Każdemu zawodnikowi jest łatwiej, gdy czuje zaufanie trenera. Kiedy gra i ma spokojną głową i nie musi czuć tego oddechu presji, że po jednym meczu trzeba usiąść na ławce. To w pewnym sensie pomaga, ale fajnie, że w tych pierwszych meczach trener Sasal tak szybko mnie nie skreślił, bo rzeczywiście mogły być tam roszady, nie szło nam. Strzeliłem bramkę na Płocku, później na Katowicach i myślę, że sobie zasłużyłem na to, żeby grać. Piotrek Krawczyk też jest bardzo dobrym zawodnikiem, napastnikiem i tu nie raz w rezerwach pokazał, że strzelać potrafi, a nawet, gdy wchodził dawał dobre zmiany. Rywalizacja, myślę, że jest, ale po prostu zasługuję na to i dziękuję trenerom i przede wszystkim drużynie, bo gdyby nie chłopaki to mój indywidualny wynik też nie byłby taki dobry. Cieszę się, że to wszystko poszło w dobrą stronę.
AP: Najbliższy mecz zagracie ze Stomilem, który znów zaczął wygrywać. Jak widzisz to spotkanie, bo wydaje się, że teraz już bardziej zaczynają was doceniać zespoły niż na początku sezonu, po takich kilku lepszych wynikach np. z Płockiem.
AD: Tak. Rozmawiałem z kolegami z Bytovii i wiem, że obawiali się tego meczu, bardzo dokładnie nas analizowali i gdzieś im to wyszło. Stomil jest taką drużyną, która gra bardzo defensywnie, posiadanie piłki zawsze mają na niższym poziomie od rywala, ale jest to drużyna przede wszystkim skuteczna, bo grają na zero z tyłu, strzelają zawsze jakąś tam bramkę, grają świetnie z kontry. Będzie to na pewno trudny mecz, bo pewnie oddadzą nam inicjatywę, ale mamy też pomysł na to, jak to zrobić, ale nie chciałbym go zdradzać. Po tym nieudanym meczu jakby nie patrząc gramy u siebie i chcemy ten mecz wygrać.
AP: Każdego piłkarza Pogoni pytam o ulubionego piłkarza i klub, jak to wygląda u ciebie?
AD: Od dziecka kibicuję Ajaksowi Amsterdam, no teraz gra tam Arek Milik, więc też na pewno się te mecze ogląda przyjemniej. Z tego Ajaksu, moim takim wzorem do naśladowania był Klaas Jan Huntelaar. Strzelał mnóstwo bramek, teraz gra w Schalke, ale myślę, że nadal jest to bardzo wartościowy zawodnik.
AP: Co mógłbyś powiedzieć o tej rundzie w Pogoni? Co wprowadził lub zmienił trener Sasal?
AD: Mi ciężko powiedzieć co wprowadził nowego, bo jestem tutaj też od lata i nie było mnie wcześniej w tej drużynie. Nie wiem jak to wyglądało wcześniej, chyba, że chłopaki czasami coś powiedzą. To co ja zauważyłem to same pozytywne rzeczy, ponieważ przed sezonem wielu ekspertów, obserwatorów wskazywało nas jako pewniaka do spadku. Póki co zdobyliśmy 20 punktów i mamy 4 kolejki przed sobą i potrafiliśmy wygrać z drużyną Wisły Płock, która bije się o awans, więc pozytywnie jestem zaskoczony, bo robimy dobrą robotę i fajną pracę, a to procentuje i mamy dobry zespół. Nie trzeba tu specjalnie myśleć, tylko w każdym meczu jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Cieszę się, że tu trafiłem. Są tu bardzo dobre obiekty treningowe, wypłaty są na czas, atmosfera wokół klubu też jest super. Jest bardzo dobra i drużyna i trener. Są super warunki do pracy, tylko się rozwijać.
red. Andrzej Parapura
fot. Piotr Niciporuk