Oto co powiedzieli po meczu z MKS-em Kluczbork trener oraz zawodnicy biało-niebieskich.
Marcin Sasal: Mój zespół trzeba zganić i pochwalić. Zganić za popełnienie denerwujących już błędów, a pochwalić za ambicję i grę do końca, szczególnie w drugiej połowie, w której mogliśmy ten mecz „dociągnąć” jeszcze do remisu. Dziś zespół z Kluczborka udowodnił mi, że piłka nożna jest bardzo prostą grą. Wystarczy kopnąć piłkę w przód i sytuacje same się stwarzają. Niestety, nie potrafiliśmy na to zareagować i po raz kolejny rozdaliśmy punkty, zupełnie niepotrzebnie… Zamiast iść w dobrą stronę, nadal stoimy w miejscu jeśli chodzi o taktykę gry w obronie.
Kamil Dmowski: W pierwszych piętnastu minutach straciliśmy dwie bramki. Pierwsza po naszym błędzie, a druga była konsekwencją tego, że chcieliśmy odrobić jak najszybciej straty, przez co dostaliśmy kontrę i było już 2:0. Dalej zarówno my jak i zespół z Kluczborka mieliśmy sytuacje do zdobycia następnych bramek, jednak do przerwy nic już nie wpadło. W drugiej połowie strzeliliśmy kontaktowego gola, jednak chwilę później znowu popełniliśmy prosty błąd w środku pola i przegrywaliśmy już 3:1. Staraliśmy się doprowadzić do wyrównania, ale zdołalismy strzelić tylko jedną bramkę w 90. minucie gry i mecz zakończył się wynikiem 3:2. Teraz trzeba jak najszybciej przeanalizować błędy i wyciągnąć z nich wnioski, żeby nie tracić w taki sposób kolejnych bramek.
Krzysztof Bodziony: Na pewno jestem załamany, bo przegraliśmy z nie najlepszym zespołem, który miał problem z wyprowadzeniem piłki, a my im podarowaliśmy przez swoje błędy trzy bramki, a jeszcze dwa razy mogło się podobnie skończyć. Na pewno gra nasza była dużo lepsza niż Kluczborka, ale punkty zdobywa ten, kto więcej strzeli. My choć strzeliliśmy w meczu wyjazdowym dwie bramki, to przegraliśmy, bo popełniliśmy duże błędy przy straconych bramkach i niestety czeka nas ciężki tydzień, bo musimy się pozbierać już na następny mecz i po prostu go wygrać bo znowu jesteśmy pod kreską.
fot. MKS Kluczbork