19179285_1646329458741251_1088733426_o

Przedsezonowy wywiad z trenerem Pogoni Siedlce, Adamem Łopatką.

 

Pierwszy miesiąc pracy w Siedlcach za panem. Czego pan się nowego dowiedział o Pogoni przez ten krótki okres?

Klub jest dobrze zorganizowany, potencjał drzemiący w nim jest ogromny. Pogoń jest zarządzana zgodnie z możliwościami, może bez przepychu, ale z głową i umiarem. Włodarze klubu dbają o to, aby pieniądze miasta i sponsorów były wydawane w uczciwy sposób. To robi na mnie duże wrażenie. Cieszy mnie, że jestem w takim klubie. Jako trener mogę się rozwijać w Pogoni, a i zawodnicy mogą skupić się jedynie na grze w piłkę.

 

Kilkukrotnie miał pan okazję mierzyć się z Pogonią Siedlce. Jak klub jest oceniany przez ludzi z zewnątrz?

Tak jak powiedziałem kiedyś na konferencji prasowej. Pozazdrościłem wówczas Darkowi Banasikowi warunków do pracy. Są one świetne. Bez cienia przesady można powiedzieć, że Pogoń należy do czołówki I ligi pod względem infrastruktury.

 

W przeszłości nie bał się pan stawiać na młodych piłkarzy. Dzisiaj kilku z nich daje o sobie znać w ekstraklasie. W Pogoni będzie okazja do promocji kolejnych talentów.

Moje założenie zawsze jest takie: jeżeli młody zawodnik będzie lepszy od bardziej doświadczonego to zawsze postawię na tego pierwszego. A to dlatego, że nie wiadomo, w jakim miejscu młodszy piłkarz ma granicę talentu, możliwości. Musi być jednak lepszy od starszego konkurenta. W Stomilu pracowałem z kilkoma chłopakami przez wiele lat. Dzisiaj mam ogromną satysfakcję, że w sezonie 2013-14 postawiłem na Patryka Kuna i Dawida Szymonowicza. Wszyscy wokół pukali się w głowę i pytali: co ten Łopatko robi, a teraz obaj są w ekstraklasie. Patryk w Arce pracuje na miano objawienia rundy, zaś Dawid poprzez ciężką pracę na treningach czeka na swoją szansę w Jagiellonii. Myślę, że to jest duża satysfakcja dla trenera. Młodzi zawodnicy dodają świeżości, polotu i więcej entuzjazmu do pracy dla reszty drużyny.

 

W Olsztynie i najbliższej okolicy nigdy nie brakowało utalentowanych piłkarzy, o czym świadczy kadra z poprzedniego sezonu zbudowana w znacznej mierze na piłkarzach z regionu.

Dwa aspekty powodują, że Stomil nadal funkcjonuje. Piłkarze z regionu oraz kibice. Mam nadzieję, że wydarzenia z poprzedniego sezonu spowodują, że Stomil zrobi krok do przodu. Na szczęście władze miasta już zaczęły przychylniej myśleć o klubie, który jest mocno wpisany w region.

 

Czyli w Olsztynie było łatwiej o budowę regionalnej drużyny?

W Olsztynie nie ma takiej konkurencji jaka jest na Mazowszu. Uważam, że potencjał Pogoni jest na tyle duży, żeby mieć u siebie najlepszych chłopaków z ościennych miejscowości. W Siedlcach jest świetna baza, aby poprawiać swoje umiejętności. Młodzi piłkarze, którzy są obecnie w kadrze I zespołu Przy odrobinie wsparcia mogą przeskoczyć tę najtrudniejszą przeszkodę i grać na poziomie I ligi. Taki chłopak jak Paweł Łydkowski w pewnym momencie sam się zaszufladkował, że nie da rady, ale teraz pracuje z całych sił, żeby zasłużyć na debiut.

 

Brak porażek w okresie sparingowym to pozytyw przed startem nowego sezonu ligowego.

My byliśmy pozytywnie nastawieni od samego początku pracy. Niezwykle szkoda nam jest pucharu, ponieważ zapewne do Siedlec przyjechałby zespół z ekstraklasy. Nie wiadomo, czy ułożyłoby się to tak, że byłaby to Legia, tak czy inaczej kibice mieliby święto. Jesteśmy mocno rozczarowani, że odpadliśmy z Wisłą po rzutach karnych. Z drugiej strony kubeł zimnej wody może dobrze zadziałać na wszystkich. Przed nami jest bardzo dużo pracy, jeżeli chodzi o organizację gry, przygotowanie fizyczne i wydobycie rezerw drzemiących w zawodnikach. Naszym celem jest stworzenie w Siedlcach zespołu, którego wszyscy będą się bać. Nawet najwięksi mają się nas obawiać. Chcemy być równorzędnym rywalem dla każdego, niezależnie od jego klasy.

 

Oglądając mecz z Wisłą nasunął mi się wniosek, że było to spotkanie w pańskim stylu. Wynik 2:2 – często osiągany za pana rządów w Stomilu – a do tego sporo emocji wynikających ze zmian wyniku.

Nie chciałbym, żeby tak było w Pogoni. Dla kibiców to fajnie, że podnieśliśmy się z wyniku 0:1. Nie możemy jednak dopuszczać do sytuacji, że nie utrzymujemy prowadzenia w dogrywce z II-ligowcem. Niezależnie od klasy Wisły, która ma mocniejszy skład po spadku niż przed nim. Uważam, że w piłkę gra się dla kibiców, więc wolę wygrać 3:2 niż 1:0.

 

Czy uważa pan, że karne to loteria, czy też element do wytrenowania jak każdy inny?

Ćwiczyliśmy karne przed meczem z Wisłą, tyle że wtedy trafiali wszyscy. Czarnecki w każdej próbie pięknie uderzał. Trochę szydzę z niego, że już drugi raz mnie załatwił. Kiedyś z Ruchem Chorzów, a teraz z Wisłą. Karnych nie wykorzystali dwaj doświadczeni piłkarze, a nie zawahał się młody Tomasiewicz.

 

Czarnecki podchodził w trudnym momencie, miał prawo myśleć, że nie będzie musiał wykonywać karnego. Gdyby Hirsz chwilę wcześniej trafił to mecz by się zakończył.

Zawodnik musi być zawsze przygotowany. To tak jakby Ratajczak nie spodziewał się, że piłka dotknie jego ręki. Inna sprawa, że ręka była tak ułożona, iż o karnym nie mogło być mowy. Koncentracja przez 90, 120 minut, w serii karnych jest kluczem do zwycięstw w dzisiejszej piłce. To właśnie dekoncentracja w kilku momentach utrudniła nam życie. Taka sama sytuacja miała miejsce w sparingu z Maccabi. Mam nadzieję, że poradzimy sobie z rozwiązaniem tego problemu.

 

Zdarzyły się takie momenty w meczu z Wisłą, że w środku pola tworzyły się dziury, z czego rywale chętnie korzystali.

Były takie fragmenty. Będziemy pracować nad tym, żeby to poprawić. W tej chwili zawodnicy jeszcze gubią się, kiedy mają zostać, a kiedy iść do przodu. Mieliśmy tylko miesiąc wspólnej pracy, a w pierwszej jedenastce z Wisłą zagrało ośmiu nowych ludzi. W pewnych momentach trzech chciało iść do przodu, a siedmiu myślało o cofaniu się. Będziemy pracować nad organizacją gry w fazach przejściowych.

 

Czy porażka z Wisłą odbiła piętno na panu?

Nie jestem na pewno zdołowany, ponieważ z każdej porażki należy wyciągać wnioski. Na gorąco zwykle jest o to ciężko. Tuż po meczu myślałem, czy dokonałem właściwych zmian. W trakcie spotkania działa się pod wpływem emocji, a ja wciąż dopiero poznaję swoich zawodników. W Puławach po raz pierwszy zobaczyłem jak sobie radzą w sytuacjach stresowych. Nienawidzę przegrywać. Każda porażka mnie boli. Jestem tak nauczony, że chcę wygrywać przy każdej możliwej okazji.

 

Czy jest pan zadowolony ze swojego sztabu szkoleniowego?

Mocno zabiegaliśmy o Daniela Wojtasza, analityka reprezentacji Polski kobiet, który zdecydował się skorzystać z oferty Odry Opole. Zamiast niego dołączył do nas Mariusz Narel. Kopał on u mnie piłkę, kiedy przez chwilę byłem trenerem Warmii Olsztyn. Znam go z kursów, zauważyłem na nich jaki jest pracowity. Przez dwa lata był w Legii Warszawa, w której przyzwyczaił się do funkcjonowania w ładzie korporacyjnym. Jest z nami Tomek Olszewski, odpowiadający za przygotowanie motoryczne. W tej sferze są u Pogonistów ogromne rezerwy. Bartek Tarachulski, Krzysiek Pawlusiewicz i Andrzej Olszewski dysponują ogromnym doświadczeniem. Jestem zadowolony ze sztabu. Na ten moment musimy tylko rzetelnie pracować, a wtedy wierzę, że będziemy iść do przodu.

 

W drugiej kolejce Daniel Wojtasz przyjdzie z Odrą Opole. Czy to oznacza, że będzie znał na wskroś pańską taktykę?

To działa w obie strony. Wiem, że Daniel w Odrze ma duży wpływ na organizację gry. Znamy się, ale to nie znaczy, że czymś się nie zaskoczymy.

 

Jest pan zadowolony z piłkarzy pozyskanych w okienku transferowym?

Cały czas czekamy na przynajmniej jeszcze jeden ruch. Chodzi o zawodnika na skrzydło. Nasza kadra jest fajnie skompletowana. Nowi piłkarze – tercet ze Stomilu do tego: Garyga, Wichtowski, Paluchowski – mają papiery na to, aby być wiodącymi postaciami w I lidze. O młodzieżowcach też nie mogę powiedzieć złego słowa. Wierzę, że będziemy się dobrze prezentować i zdobywać punkty.

 

Jakiej Pogoni powinni oczekiwać siedleccy kibice w sezonie 2017-18?

Chciałbym, żeby Pogoń była zespołem, który bez piłki jest niezwykle agresywny. A kiedy posiada piłkę to potrafi nią operować i budować atak pozycyjny. Mamy kilku zawodników, którzy mają predyspozycję do takiej gry.

 

Czy rywalizacja w bramce jest otwarta? Czy też Rafał Misztal, mający ogromne zasługi w dwóch poprzednich utrzymaniach, po wykurowaniu się będzie niepodważalnym numerem 1?

Rafał Misztal ma ten komfort, że może spokojnie dojść do siebie. Z tymi legendami to jest tak, że mogą one szybko zgasnąć, jeżeli wrócą do gry nieprzygotowane. Rywalizacja jest. Każdy sport musi się opierać na niej. Jeżeli ktoś nie jest do niej przyzwyczajony to nie powinien funkcjonować w zawodowej piłce. Rozmawiałem z Andrzejem, że rywalizację widać na treningach. Cała trójka będzie bić się o numer 1.

 

O dwa miejsca na środku obrony o miejsce w składzie również powalczy tercet w osobach: Arkadiusza Czarneckiego, Macieja Wichtowskiego i Mateusza Żytki.

Czarnecki i Żytko muszą sobie zdawać sprawę, że będą naciskani przez Wichtowskiego. Jeżeli ten młodszy będzie im dorównywał umiejętnościami to on dostanie szansę. Uważam, że w meczu z Wisłą Puławy brak Mateusza był bardzo widoczny. W sparingach był on liderem defensywy i całej drużyny złożonej z wielu nowych zawodników.

 

W drugiej linii także nie może pan narzekać na pole manewru.

Zgadza się. Rywalizacja musi być w każdej formacji. Skrzydła są niezwykle ważne, ponieważ to tam buduje się przewagę. Namawiam wszystkich piłkarzy, nie tylko tych z drugiej linii, żeby w okolicach pola karnego rywali nie bali się dryblować. To właśnie tak wybili się bracia Kunowie. Czasem zdarzały im się nieudane zagrania, ale z dala od własnej bramki można sobie pozwolić na ryzyko.

 

Grzegorz Tomasiewicz to w pana oczach ósemka czy dziesiątka?

Dla mnie jest to piłkarz, którzy może zagrać na każdej pozycji w ofensywie. Zdarzą się takie mecze, że będę go wystawiał na skrzydle. To jest chłopak, który ma podobne umiejętności i charakter jak Patryk Kun. Tomasiewicz jest rok młodszy, ale zdążył już zderzyć się z dużą piłką. Mocno wierzę w to, że najbliższa runda będzie do niego należała.

 

Rywalizacja w ataku pomiędzy Adrianem Paluchowskim a Dariuszem Zjawińskim zapowiada się chyba najciekawiej.

W Puławach skorzystaliśmy od początku meczu z Adriana, co z pewnością podrażniło Darka Zjawińskiego. Mieliśmy też okazję zobaczyć jak funkcjonują razem. W meczach, w których trzeba będzie mocno zaatakować dysponujemy fajnym duetem. Zakładam, że w niektórych spotkaniach uda się wkomponować ich obu.

 

W przededniu sezonu ligowego kadra Pogoni składa się z 26 zawodników. Czy młodzi zawodnicy powędrują na wypożyczenia?

Zastanowimy się nad tym. Dwóch-trzech młodych, miejscowych musi zostać. Nie ma nic piękniejszego niż debiut wychowanka. Oglądałem mecz rezerw z Sokołem Adamów. Dostrzegłem, że młodzież koduje taktykę, łapią o co chodzi. To jest fajne.

 

Czy jest pan trenerem, który lubi ponarzekać na terminarz?

Nie myślę nawet o meczu z Odrą. Zastanawiam się tylko nad tym jak osiągnąć nasz cel w Katowicach. Nie ma sensu myśleć, co będzie za pięć kolejek. Czasami po tylu meczach trener jest zwalniany lub wychwalany pod niebiosa. Piłka ma to do siebie, że jest nieobliczalna. I pewnie dlatego jest taka piękna. Chcę, żeby mój zespół był przygotowany do każdego meczu zarówno pod względem taktycznym, jak i motorycznym w 100%.

 

A ruszają pana niekorzystne statystyki, mówiące, że Pogoń wygrała tylko raz na sześć prób z GKS Katowice?

Nie można żyć takimi historiami. GKS Katowice to jest solidny zespół. Walczą o awans od długiego czasu. Przez co ciąży na nich ogromna presja. Hasło „ekstraklasa albo śmierć” jest cały czas aktualne. Presja ciążąca na trenerze i zespole może pomóc Pogoni.

 

Jakie miejsca zadowoli pana po rundzie jesiennej?

Miejsce w pierwszej ósemce byłoby fajną pozycją wyjściową na następną rundę. Pogoń stać na to. Mamy trudny początek, ale wiele będzie zależeć od tego jak wejdziemy w ligę. Mecze przy jupiterach, przy licznej publiczności mobilizują piłkarzy. Moją rolą jest przekonanie piłkarzy do pełnego zaangażowania, nawet ponad ich siły. Tylko wtedy można uczciwie spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiło się wszystko, żeby wygrać.