dsc_0492

Rozmowa z kapitanem Pogoni Siedlce, Rafałem Misztalem.

 

Zacznijmy od twojego byłego klubu, który jest rewelacją I ligi, czyli Chojniczanki. Czy jesteś zaskoczony jej postawą?
I tak, i nie. W poprzednim sezonie drużyna z Chojnic biła się z nami praktycznie do ostatniej kolejki o utrzymanie, dopiero kolejkę przed końcem dopięła swego, jej sytuacja była wówczas ciężka. Na pewno miejsce Chojniczanki do posiadanego składu było nieadekwatne. Zmiana trenera pomogła im i na szczęście się utrzymali. Nowy sezon zaczęli z nowymi, czystymi kartami i myślę, że to nie jest przypadek, że zrobili tyle punktów, bo przede wszystkim nie przegrywali meczów. Niemal zawsze, niezależnie od trudności przeciwnika, przynajmniej remisowali. Może i sporo tracą, ale jeszcze więcej strzelają. Mają ponad trzydzieści bramek strzelonych, więc na pewno przy takim potencjale ofensywnym jej pozycja jest zasłużona.

 

Czego brakuje Pogoni, żeby być taką Chojniczanką? Różnica punktowa między drużynami nie jest wielka, ale jednak to nie Pogoń jest na szczycie.
Nie da się całej rundy przejść krokiem defiladowym i wygrać wszystkiego. Są mecze, w których byliśmy słabsi i zasłużenie straciliśmy punkty, ale na pewno mamy do siebie dużo pretensji o kilka meczów. O mecz z Kluczborkiem, gdzie straciliśmy dwa punkty w ostatniej. Na pewno mogliśmy spokojnie wywieźć remis z Sosnowca, gdzie mieliśmy mnóstwo sytuacji i nic nie chciało wpaść. Przegraliśmy wtedy 0:1 i tego meczu szkoda. Żal również innych meczów wyjazdowych. W Chojnicach stoczyliśmy równe spotkanie, mógł paść każdy wynik. To było spowodowane tym, że sędzia mylił się w obydwie strony. My mieliśmy zastrzeżenia do jego sędziowania, ale mógł równie dobrze dać karnego Chojniczance i różnie to się mogło potoczyć. Boli nas wynik z Miedzią, bo nie byliśmy słabsi. Po prostu Miedź wykorzystała swoje doświadczenie i powstrzymała nasze nieudane zapędy. Tak naprawdę wszystkie sytuacje, które mieli to wykorzystali i ostateczna porażka była dotkliwa. To była nauczka na przyszłość, że trzeba wykorzystać momenty, które się ma i o to chodzi w piłce. Biorąc pod uwagę to, że ciężko strzela nam się bramki – tak samo było w zeszłym roku – trzeba wykorzystywać nadarzające się sytuacja. Niestety, czasem jest tak, że tych sytuacji mamy dużo i nie strzelamy. Tak było w meczu w Bielsku-Białej. To był wyrównany mecz wyrównany, ale myślę, że pod względem sytuacji byliśmy lepsi, bliżsi zwycięstwa. Gdybyśmy mieli dwa punkty więcej zdobyte w Bielsku-Białej, jeden w Sosnowcu i dwa więcej w meczu z Kluczborkiem to łącznie mielibyśmy pięć więcej i wtedy liczylibyśmy się w walce o awans. Nie o to jednak chodzi, aby stawiać sobie górnolotne plany, bo na razie musimy się skoncentrować na tym, aby odbić się od strefy dolnej i mieć spokój.

 

Na jednym biegunie jest mecz z Miedzią, a na drugim z Wigrami. Czy mecz w Suwałkach to był szczyt możliwości Pogoni?
Po meczu z Miedzią usiadłem, analizowałem sobie wszystko i powiedziałem sam do siebie: tak się czuli piłkarze Wigier, kiedy ich ogrywaliśmy 4:1 w Suwałkach. Oba mecze pod względem sytuacji były wyrównane, a strzelali tylko goście. Takie mecze się zdarzają. Myślę, że mecz z Wigrami wyszedł nam niesamowicie i poza małą wpadką, stratą bramki na 4:1, mieliśmy wynik cały czas w garści. Szybko strzelone bramki z dystansu, piękne akcje – na pewno takich meczów nie mieliśmy za dużo. Rok temu do końca walczyliśmy o utrzymanie. W tej rundzie okazałych zwycięstw może nie było za dużo, ale były takie mecze, które mogły się podobać. Nie były porównywane do meczu z Wigrami, który wyszedł nam pod każdym względem i w odpowiednim momencie, kiedy było ciężko.

 

Masz już ponad 50 meczów dla Pogoni rozegranych. Podoba ci się w Siedlcach? Masz najdłuższy kontrakt i jesteś kapitanem. Chyba znalazłeś swoje miejsce na ziemi.
Były miejsca, w których było dobrze, średnio i generalnie jestem taki, że zawsze przywiązuje się do miejsca, w którym jestem, do klubu, do ludzi. Staram się jak najlepiej wykonywać swoją pracę, dostosować się do warunków. W Siedlcach mi się bardzo podoba. Są stworzone warunki do grania, trenowania, do rozwijania są, jeśli chodzi o I ligę są najlepsze w Polsce i nie ma się do czego przyczepić. Ta infrastruktura pomaga we wszystkim, i jeśli miałbym szukać innych klubów porównywalnych do Pogoni Siedlce to ciężko je znaleźć na tą chwilę. Może jedynie Sosnowiec czy Legnica podobnie funkcjonuje. Będąc w Chojnicach nie miałem takich warunków do trenowania, mieliśmy główne boisko w centrum miasta, a na sztuczne treningowe musieliśmy dojeżdżać. A tutaj jest wszystko na miejscu. Brakuje tylko hali sportowej, która byłaby wisienką na torcie. Ale i tak jest super. Mamy świetne oświetlenie, nie ma tego problemu, na przykład jeśli trenujemy z młodzieżą po zmroku nie trzeba się chować pod jedną latarnią.

 

Jak ci się układa praca z młodzieżą? Spełniasz się w niej? Dostrzegasz młode bramkarskie talenty?
W tym kierunku cały czas podążałem od wielu lat. W Chojnicach prowadziłem grupy młodzieżowe bramkarzy. Bardziej interesuje mnie trening i rozwój bramkarski. Przerobiłem naprawdę największe głowy trenerskie w Polsce i na pewno wyciągnąłem sporo z ich warsztatu. Staram się iść w tym kierunku. Na pewno nie ciągnie mnie do trenerki w sensie prowadzenia całej drużyny, bardziej chciałbym się skupić na szkoleniu bramkarzy i to mój cel. Razem z Przemkiem Frąckowiakiem prowadzimy kilka roczników, chłopaków na treningach jest od ośmiu do czternastu. Musimy to dzielić na dwie grupy, on bierze starszych, a ja młodszych. Dostosowujemy treningi do danych kategorii wiekowych. Ciężko zrobić ten sam trening z chłopakami, którzy mają 15-16 i już obijają się o drużyny seniorskie, co z młodszymi, którzy nie mają jeszcze siły kopnąć piłki. Musi to być rozgraniczone, na razie nam się udaje tego dokonać. Warunki mamy dobre, frekwencja jest zadowalająca. Mając na treningu ośmiu chłopaków trzeba kombinować, żeby ten trening miał ręce i nogi. To idzie w dobrym kierunku, w zeszłym sezonie było mniej osób, a czasem nie przychodził nikt. Nie było to odpowiednio skoordynowane z treningami roczników.  Wiadomo, że chłopaki mają szkołę, zajęcia dodatkowe, teraz udaje się to ułożyć na tyle, że praktycznie większość ma 90% obecności, więc myślę, że coraz więcej z tego wyciągają. Robią duże postępy, nie ukrywam, że jest dużo do poprawy, szczególnie błędy popełnione wcześniej, kiedy nie był kładziony nacisk na sprawność fizyczną i technikę. Nad tym trzeba będzie dłużej pracować, ale jest w czym rzeźbić, że tak powiem. Jest kilku chłopaków, którzy poradzą sobie w Pogoni lub w innych klubach na podobnym poziomie.

 

Twój brat chyba nie lubi grać z tobą, ponieważ w ostatnich pojedynku jeszcze poprawiłeś bilans na twoją korzyść. Piotr rozegrał dobry mecz w Siedlcach, a na jego nieszczęście ty byłeś jeszcze lepszy…
Mój brat w każdym meczu daje z siebie wszystko, czasami staje na głowie, bo jest w takiej drużynie, która jest w dole tabeli. Bramkarz ma taką szczególną pozycję, że jest bohaterem, albo antybohaterem. To działa na psychikę i trzeba sobie z tym radzić. Rozumiem jego sytuację, ponieważ ja byłem w identycznej w zeszłym sezonie w Pogoni. Kilka spotkań mu nie wyszło, ale myślę, że mimo wszystko miał więcej meczów pozytywnych niż negatywnych. Szczególnie te, w których bronił karne i miał wpływ na zdobycie 3 punktów przez Znicz. Także dzięki niemu beniaminek z Pruszkowa wciąż jest w grze o utrzymanie.

 

Pięćdziesiąt meczów w Pogoni już za tobą. Czy dobijesz do setki w Pogoni? Myślisz, że tu jest twoja przyszłość?
Szkoda, że ten jubileusz był taki słaby. Niestety, nie mam do nich szczęścia. Tak jakoś nieszczęśliwie wychodzi, że zawsze mecze jubileuszowe mi nie wychodzą. Cieszę się, że jestem zdrowy, omijają mnie większe urazy. Dodatkową motywacją i plusem stanowi to, że jestem zdolny do gry. Jeszcze nie musiałem pauzować z jakiegokolwiek powodu. Cieszę się, że udało mi się zagrać 50 meczów ligowych z rzędu w jednym klubie. Każdy chciałby być w takiej sytuacji, tym bardziej, że w poprzednim klubie nie osiągałem takich wyników, głównie z powodu przepisu o młodzieżowcu. Fajnie byłoby, gdybym dobił setki. To mój mały priorytet, żebym tyle meczów zagrał, ale na tę chwilę skupiam się na kolejnych spotkaniach, kolejnej rundzie… Mam długi kontrakt, ale konkurencja nie śpi, i też chce grać. O tym czy będę bronił ja czy inny bramkarz decyduje trener, więc robię wszystko, żeby zasłużyć na regularną grę. A co przyniesie przyszłość nie wiadomo. Fajnie byłoby tu zostać na dłużej, ponieważ przywiązałem się do Siedlec.

 

Na koniec pytanie o Legię. Inaczej się broni strzały Prijovicia niż napastnika MKS Kluczbork?
Dla bramkarza mecz to jest mecz. Myślę, że w każdej drużynie nawet w Klasie A są zawodnicy, którzy potrafią uderzyć równie dobrze, co piłkarze z ekstraklasy. Każdy mecz to jest sprawdzian dla bramkarza, który musi przede wszystkim być przygotowany na to, że coś się będzie działo. Bez względu na to, czy to ekstraklasa, czy Klasa A sytuacje będą zawsze, zarówno ze słabszym, jak i z silniejszym przeciwnikiem – na tym polega praca bramkarza. Trzeba czuć respekt, ale też podchodzić na spokojnie do rywali. W Legii grają ludzie lepiej wyszkoleni technicznie, ale nie uważam, aby ich strzały były inne od zawodników z I ligi. Mogę powiedzieć, że w ekstraklasie wielu zawodników technicznie podchodzi do uderzenia piłek, a nie siłowo. Fajnie było się sprawdzić przeciwko takim zawodnikom, którzy grają w ekstraklasie, Lidze Mistrzów, na wyższym levelu. Mogę powiedzieć, że obroniłem taki strzał, nie puściłem bramki tamtemu, sprawdziłem się. Z drugiej strony szkoda, że szybko odpadliśmy w Pucharze Polski, bo spotkanie z drużyną z ekstraklasy w tych rozgrywkach mogło napędzić widzów i być fajną przygodą dla klubu. Niestety, nie idzie nam drugi rok z rzędu i na spotkanie z drużyną ekstraklasową w meczu o stawkę musimy poczekać co najmniej do 2017 roku.

 

Rozmawiał: Kamil Sulej

Foto: Daniel Koper